Małż Amande po polsku zwany wdzięcznie Grzebolinkiem, po łacinie Glycymeris Glycymeris zamieszkuje podwodne obszary Północno-Wschodniego Atlantyku. Do nas trafia wprost z Morza Śródziemnego. Ma śliczną białawą skorupkę pokrytą brązowymi cętkami, jego muszla może mieć średnicę 8 cm. Przygotowanie małż jest bardzo szybkie. Wymagają one gotowania ale bardzo krótkiego, do momentu otwarcia się muszli. Trwa to około 3 minut. Ja postanowiłam wykorzystać przepis R. Makłowicza, który kiedyś obejrzałam w jednym z jego programów w TVP, co prawda tam w roli głównej występowały brązowe mule ale nie widziałam przeszkód, by w ten sam sposób przyrządzić grzebolinki. Danie jest bardzo aromatyczne, sos wyborny w smaku, a same grzebolinki dość twardawe mimo krótkiego gotowania. Idealnie pasuje do nich jasne piwo bez goryczki. Porcja dla jednej osoby to około 510 kcal, ale tylko wtedy gdy skonsumujemy nie tylko małże ale i cały sos, a to jest mało prawdopodobne.
1 kg świeżych małż amandes
1 łyżka masła
1 łyżka curry
500 ml jasnego piwa
100 ml słodkiej śmietanki
PRZYGOTOWANIE:
- Zeszklij na maśle w dużym garnku drobno pokrojoną cebulę. Dodaj curry i chwilkę podsmaż wszystko razem.
- Włóż małże, wlej piwo i śmietankę. Od czasu do czasu potrząsaj naczyniem. Gotuj do momentu aż małże się otworzą, wtedy danie jest gotowe.
Nie mogło zabraknąć sałatki 100% organic z małego ogródka, w składzie: zielona sałata, rzodkiewki, szczypiorek z cebulką.
Zdjęcia, robiłam wieczorem, już po zachodzie słońca, dlatego też są niedoświetlone. Jednak upamiętniają dokładnie chwilę podania i nie są ustawiane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz